witam, no i dadszedl ten czas kiedy trzeba cos zaczac pisac...
Siedze wlasnie w bibliotece uniewrsytetu poludniowej australii, zalogowany na Gosi haslo na biblioteczny komputer. Gosia poszla na seminarium na ktorym ma podsumowac swoja dotychczasowa prace, nie chcac jej przeszkadzac i bedec juz wyspanym postanowilem wpasc do biblioteki i sprawdzic poczte.
Z warszawy wylecialem o 14.40 LOTem do Londynu. Na lotnisko pojechalem wozem numer 188. Poczatkowo odwiezc mial mnie Grzegorz P., ale spotkania integracyjne EDC to wielkie wyzwanie i nie jest latwo na drugi dzien i przypuszczam ze tym razem bylo podobnie...
Juz przed wylotem bylem troche zmeczony, w piatek dlugo siedzialem w pracy, musialem zdac swoja prace ( milej pracy Kudlaty, kupie ci ten naszyjnik z zebow Aborygena), pakowalem sie w nocy, no i w sobote byla smutna deszczowa pogoda. Jak to widac na zdjeciach.