Witaj Australio

Prowiant juz troche gorszy ale i tak smaczne. Obejrzalem najnowszego Batmana, bylem gdzies nad Malediwami, blisko Indii i wybrzeza Karnataki. Zasnalem, obudzielm sie po kilku godzinach snu i walki z siedzeniem, gdzie by tu nogi wetknac aby nie bolaly albo o co oprzec glowe glowe tak aby szyja nie dretwiala. Bylem dalej nad oceanem Indyjskim, samolot zblizal sie do Peth w Australi, bylo jeszcze z 5 godzin lotu, tragedia.
Obejrzalem sobie jakis film o zamieszkach w Seattle w 1999 roku jak to sie antyglobalisci lali z policja podczas zjazdu WTO. Zjadlem Seafood... teraz juz wiem ze trzebabylo poprosic o zwykly omlet. zaczelo switac i na dolocie do sydney obejrzalem sobie jeszcze program jak budowano Airbusa A380 (jak taki A380 spadnie to bedzie ofiar) Godzine przed sydney mozna juz bylo obejrzec co sie dzieje na ziemi, ale tam nuda, monotonne krajobrazy. Podczas podchodzenia do ladowania widzialem jeszcze slynny most w sydney i opere.
Przed ladowaniem wypelnilem jeszcze karte dla nowo przybylych, czyli czemu? na ile? i czy przywoze im jakas zaraze...
Po tym jak oddalem ta karte celnikowi ten zapytal mnie czy przywoze jakies buty do pracy. he... zdziwilem sie, jakie buty? Ja tu "work no, only holiday..sir" O on ze ja w occupation wpisalem engineer to ze buty powinienem miec do pracy. Pytal jeszcze o polish kielbasa i tyle... bez przeswietlania bagazu i dalszych pytan przedostalem sie legalnie na teren Australii.
Krotki przejazd autobusem (5.5AUD) i bylem na terminalu 2. Przy checkinie, poraz pierwszy musialem zmniejszyc wage bagazu, ale nie glownego tylko podrecznego. Mialo byc 7 kg, dziewczynka poradzila mi abym wyjal bluze ksiazke i aparat, jak to zrobilem powiedziala ze super i ze to co wyjalem mam trzymac na kolanach. Ok zrobie to tylko zebym nie musial wyrzucac aparatu.
Przez bramki do samolotu i start...i spac.

Zdjęcia (1)

Komentarze (1)